piątek, 1 kwietnia 2011

Koniec

No i po sprawie :-) Oddałem wczoraj krew i czekam na wyniki (o których napiszę w odpowiednim czasie). Tymczasem próbuję nie zmarnować miesięcznego dorobku i nie objadać się pysznościami ;-)

wtorek, 29 marca 2011

Finisz

Widzę już metę :-) Zdecydowałem, że w czwartek (czyli za dwa dni) pójdę na pobranie krwi i zobaczę, czy dieta przyniosła jakiś skutek. Ekscytacja zdecydowanie mi pomaga, więc ograniczyłem dietę do owoców i... hmmm - w sumie tylko owoców :-)

piątek, 25 marca 2011

Spada mi waga!

Jest dobra wiadomość! Stanąłem dziś na wadze i dowiedziałem się, że ważę o 3 kg mniej, niż przed rozpoczęciem diety. Zdecydowanie poprawiło mi to humor :-)

A do końca diety już tylko kilka dni...

środa, 23 marca 2011

Normalna Środa

Dzisiaj zjadłem 2 talerze płatków kukurydzianych na mleku 0%, 2 miski makaronu z koncentratem pomidorowym, oliwą i majerankiem i jest ok :-)

poniedziałek, 21 marca 2011

Kolejny weekend

Mija kolejny weekend i kolejne dni diety. Nic ciekawego się nie dzieje - no może oprócz tego, że zjadłem kanapkę w Subwayu, ale nie powinno to wpłynąć na wyniki. Już tylko 10 dni i powtórką badania krwi. Tymczasem podkręcam dietę :-)

czwartek, 17 marca 2011

Garnek fasoli

Spróbowałem wczoraj zrobić fasolkę po bretońsku. Oto składniki:
- fasola
- podsmażona cebula
- koncentrat pomidorowy
- majeranek

Nie miałem pomysłu na inne dodatki, ale i tak wyszła całkiem całkiem. Jak skończę dietę, to powtórzę to danie z dodatkiem wiejskiej kiełbasy i odrobiny soli.

wtorek, 15 marca 2011

Marchewka

Postanowiłem zjeść dziś marchewkę, a nawet 8. Ugotowałem je bez żadnych dodatków i ... trochę przesadziłem. Zjedzenie pierwszej miski sprawiło mi nawet przyjemność, ale nad drugą już się męczyłem. Całe szczęście, że marchewka dobrze trzyma i nie czuję się głodny :-)

poniedziałek, 14 marca 2011

Niedziela u rodziców

Odwiedziłem w niedzielę rodziców i zjadłem porządny domowy obiad. Był dietetyczny (na miarę możliwości mojej mamy) i oczywiście pyszny (chude duszone mięso, ziemniaki i surówka z marchewki). W niedzielę nic więcej ciekawego się nie wydarzyło.

O wiele ciekawszy okazał się poniedziałek. Jestem głodny! Zjadłem kanapki na śniadanie, 2 talerze płatków kukurydzianych na mleku w trakcie dnia i smażoną cukinię z chlebem razowym na kolację, ale ciągle jestem głodny. Zaczynam się niepokoić, ponieważ moja silna wola przestaje być silna. Widziałem dziś na wystawie duży kawałek sernika i marzyłem o zapuszczeniu w nim swoich zębów. Podobnie wieczorem myślami wracam do pizzy, kawałka kurczaka z rożna i innych pyszności. Ech, zapowiada się ciężki tydzień...

sobota, 12 marca 2011

Leniwa sobota

W sobotę zjadłem niewiele, ale za to pysznie. Moja narzeczona uraczyła mnie następującym daniem:

Makaron z warzywami:
- makaron
- cukinia
- cebula
- marchewka
- zioła prowansalskie
- koncentrat pomidorowy
- trochę oleju do smażenia

Było bardzo smacznie i na pewno umieszczę to danie pośród ulubionych, nawet po zakończeniu diety. Zjadłem dziś jeszcze kanapki z białym serem i papryką, ale to nic nadzwyczajnego. Po za tym wciągnął mnie 2 sezon Dextera, więc nawet nie zauważyłem, że nie zjadłem kolacji.

piątek, 11 marca 2011

Fasolki c.d.

W końcu uporałem się z moim daniem z fasoli. Nie było złe, ale już mi się znudziło po 2 dniach jedzenia. W lodówce mam chudy biały ser, więc spróbuję zrobić z niego coś nowego (nie chcę w kółko powtarzać tych samych 3 dań). Zrobię makaron z serem zamiast chleba z serem - intrygująca alternatywa... ;-)

czwartek, 10 marca 2011

Tym razem fasola

Przeczytałem ostatnio, że najwięcej błonnika zawiera fasola. Postanowiłem więc zrobić potrawę o następujących składnikach:

- fasola
- pieczarki
- cebula
- ryż
- papryka czerwona
- majeranek
- sos pomidorowy do spaghetti

W sumie na danie złożyło się wszystko co miałem pod ręką. Po kolei smażyłem, kroiłem i gotowałem wszystkie składniki, aż wyszła na prawdę ciekawa potrawa - a la meksykańskie nadzienie do wegetariańskiego burito. Najdłużej zeszło mi się z fasolą, która nie była namoczona przez poprzednią noc. W końcu późnym wieczorem miałem do dyspozycji cały garnek jedzenia. Wygląda na to, że nie będę jadł niczego innego przez najbliższe 2 dni :-)

wtorek, 8 marca 2011

Mechaniczna pomarańcza

Dzisiejszy dzień śmiało zadedykuję jednemu z lepszych owoców - pomarańczy. Są słodkie, soczyste i w dodatku z Biedronki :-) Zjadłem ich na obiad 8 i czuję się jak ryba w wodzie. Dieta już mi spowszedniała, więc nie będę się za dużo rozpisywał. Czekam na pierwsze efekty - złe lub dobre.

poniedziałek, 7 marca 2011

Pierwszy tydzień z głowy

Nadszedł poniedziałek i tym samym koniec pierwszego tygodnia diety. Trudno cokolwiek ocenić po tak krótkim okresie - na pewno nie schudłem (brzuch jak był tak jest). Nie czuję się też jakoś szczególnie lekko, ale z czasem powinno być już tylko lepiej.

No nic, zostawiam mój mały jubileusz i zabieram się za robienie kolacji - pierwsza owsianka. Potem wrzucę kilka zdjęć dietetycznych potraw i składników.

sobota, 5 marca 2011

Dzień Dextera

Piątkowy wieczór spędziłem na oglądaniu serialu "Dexter". Serial był na tyle wciągający, że w sobotę obejrzałem wszystkie pozostałe odcinki pierwszej serii i jeszcze rozpocząłem drugą. Dzięki rozrywce nie myślałem o jedzeniu i przez cały dzień zjadłem tylko pół brokuła, kilka kanapek z indykiem i nóżkę kurczaka (bez skóry). Do tego trochę owoców i czuję się świetnie. Niedzielę spędzam gościnnie z rodzicami, więc "zamówiłem" chudy obiad. Czasami myśli wracają do pizzy, pączków i innych pyszności ale wciąż mam wysoki poziom silnej woli.

piątek, 4 marca 2011

Po tłustym czwartku - chudy piątek

Sumienie nie dało mi zapomnieć o wczorajszym szaleństwie, więc rozpocząłem dzień od zjedzenia jednego jabłka. Udało mi się przetrwać na tym jabłku do pory obiadowej, w której to zrobiłem sobie obiad z dwóch dań - płatki kukurydziane na mleku i grahamka z plasterkiem szynki z indyka. Normalnie "full wypas" :-) Zrobiłem jeszcze powtórkę z płatków i jakoś tak cały litr mleka poszedł w 2 godziny. Nie chcę liczyć kalorii ale wybitnie jem poniżej dziennego zapotrzebowania dla 87 kg chłopa, więc wieczorna kolacja będzie obfita (szczególnie w warzywa i owoce).

Samopoczucie ok, kondycja w normie. Daję radę :-)

czwartek, 3 marca 2011

Tłusty czwartek

Nie oparłem się dziś pokusie i zjadłem jednego pączka (tylko jednego!). W końcu jest tłusty czwartek, więc można sobie zrobić małą dyspensę. Oprócz pączka zjadłem jeszcze trochę bigosu z ziemniakami, kilka jabłek i pół ugotowanego brokuła. Muszę przyznać, że sam brokuł jest średnio smaczny i trzeba go będzie w przyszłości łączyć z innymi składnikami. Dotarła też do mnie duża przesyłka warzyw i owoców, dlatego z głodu nie umrę, a przynajmniej nie przez kilka najbliższych dni. :-)


Samopoczucie dobre, kondycja bez zmian. Zobaczymy jak to się dalej potoczy...

środa, 2 marca 2011

Powoli do przodu

Drugi dzień diety nie przyniósł żadnych rewelacji. Kolacja z poprzedniego dnia i dzisiejsze śniadanie upewniły mnie tylko, że można zjeść coś smacznego bez dodawania soli i pieprzu. Danie składało się z:
- białego sera (chudego),
- chleba razowego,
- pomidora.

Powstały z tego całkiem dobre kanapki i mam nadzieję, że zbyt szybko mi się nie znudzą. Na obiad zaszalałem i zrobiłem trochę fasoli po bretońsku (heh, ze słoika), zagryzanej bułką grahamką i pomidorem z cebulą. Na usprawiedliwienie powiem tylko, że słoik już miałem i przeczytałem gdzieś, że fasolka po bretońsku może wchodzić w skład diety. Przeczytałem też, że jedzenie 3 jabłek dziennie może obniżyć poziom cholesterolu nawet o 20% więc staram się polubić ten owoc.

Jutro tłusty czwartek więc walczę z dylematem moralnym - zrobić dyspensę na jednego pączka czy nie? Hmmm, pytanie iście filozoficzne ;-)

wtorek, 1 marca 2011

Pierwszy dzień

No i stało się. Po wizycie u lekarza dostałem diagnozę - "za wysoki cholesterol" i trzeba leczyć. Na początek dieta przez miesiąc, a później się zobaczy. Pomyślałem - dam radę, akurat jest pierwszy marca, więc nie będzie problemu z liczeniem. Ale ... początkowa ekscytacja szybko ustąpiła miejsca pewnym obawom. Jednym z największych moich hobby jest jedzenie i nigdy nie poświęcałem się w ten sposób (przynajmniej jak sięgam pamięcią).

Szybka lektura listy zaleceń "czego pod żadnym pozorem nie jeść" i "co ewentualnie można zjeść raz na jakiś czas" i w drogę do sklepu. Pierwsze wrażenie u progu - tu prawie niczego dla mnie nie ma! Uświadomiłem sobie, że będzie ciężko, ale już po 20 minutach koszyk uginał się od różnego rodzaju warzyw, produktów 0% tłuszczu, kilogramowego opakowania płatków kukurydzianych (nie produkują mniejszych?), itp. W sumie wyszło nieco ponad 40 zł (dam radę!).

Pierwszy posiłek - płatki kukurydziane na mleku 0% i grahamka



Muszę powiedzieć, że dawno nie jadłem i smakuje na prawdę dobrze. Jeszcze jedna miska i ... hmmm trzeba czymś dopchać, więc sięgam po bułkę grahamkę (też całkiem całkiem). Niby najadłem się, ale coś tam z tyłu głowy podpowiada mi, że Big King XXL załatwiłby problem raz na.. STOP! Wracam do domu i zakładam bloga, może mi pomoże, a przynajmniej nie podniesie poziomu cholesterolu :-)

Tyle na dzisiaj, muszę oszczędzać siły! ;-)