Drugi dzień diety nie przyniósł żadnych rewelacji. Kolacja z poprzedniego dnia i dzisiejsze śniadanie upewniły mnie tylko, że można zjeść coś smacznego bez dodawania soli i pieprzu. Danie składało się z:- białego sera (chudego),
- chleba razowego,
- pomidora.
Powstały z tego całkiem dobre kanapki i mam nadzieję, że zbyt szybko mi się nie znudzą. Na obiad zaszalałem i zrobiłem trochę fasoli po bretońsku (heh, ze słoika), zagryzanej bułką grahamką i pomidorem z cebulą. Na usprawiedliwienie powiem tylko, że słoik już miałem i przeczytałem gdzieś, że fasolka po bretońsku może wchodzić w skład diety. Przeczytałem też, że jedzenie 3 jabłek dziennie może obniżyć poziom cholesterolu nawet o 20% więc staram się polubić ten owoc.
Jutro tłusty czwartek więc walczę z dylematem moralnym - zrobić dyspensę na jednego pączka czy nie? Hmmm, pytanie iście filozoficzne ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz